Nora Roberts - znana i ceniona autorka bestsellerów New York Timesa, której książki zostały przetłumaczone na 25 języków i sprzedały się w nakładzie ponad czterystu milionów egzemplarzy. W Polsce ukazały się m. in. Gorący lód, W samo południe, Poszukiwana, Lasy w płomieniach, Trzy boginie, Błękitny dym, Świadek.
Czarne Wzgórza, to ciekawa opowieść z wątkiem
przygodowym, ale też z morderstwami w tle. Przede wszystkim jest to jednak
historia dwojga ludzi – Lil i Coop’a, Autorka przedstawia czytelnikowi już
początek ich znajomości. Ona – dziewczynka z Dakoty Południowej wychowana na
farmie wśród malowniczych wzgórz, on – chłopiec z Nowego Jorku, wywodzący się z
bogatej rodziny, ale niezauważany przez rodziców. Któregoś dnia, ku swojemu
niezadowoleniu zostaje przywieziony do dziadków na farmę. Oboje zdają sobie sprawę
z tego, że chłopiec potrzebuje towarzystwa, młodszego towarzystwa. By zapewnić dziecku
rozrywkę, wybierają się do swoich przyjaciół Jenny i Joe Chance, rodziców małej
Lil.
Autorka
dosyć długo opisuje spotkanie dzieci, ich zabawy, rozmowy, a także zmianę jaką
wywołuje Lil w otoczonym dotychczas bogactwem Cooperze. Przyznam, że
denerwowały mnie te wszystkie opisy. Chciałam nawet odłożyć książkę i już do
niej nigdy nie wracać. Najzwyczajniej w świecie nudziłam się jak mops. Jednak
dałam tej powieści drugą szansę. Zawsze chciałam poznać twórczość Nory Roberts, tym
bardziej, że na blogach często pojawiają się przychylne recenzje jej książek. Poza tym pani Roberts jest bardzo płodną pisarką i na pewno coś jest w jej powieściach skoro
tak wiele ich napisała i ma także ogromną rzeszę wielbicieli, a sporo jej książek m. in. Czarne Wzgórza stały się bestsellerami
New York Timesa.
Na
szczęście nie pomyliłam się. Gdy przebrnęłam przez ten dosyć długi i męczący
początek, akcja zaczęła się w końcu rozkręcać. Nie trudno było się domyśleć, że
po kilku latach Lil i Cooper zakochają się w sobie, a w efekcie staną się
kochankami i nie będą potrafili bez siebie żyć. Będzie im się wydawało, że ta
miłość jest tak silna, tak nieokiełznana, że aż trudno będzie o niej zapomnieć.
„Sprawiła, że serce przestało mu bić. Przysiągłby, że przestało bić, kiedy oszalał i zaczął ja całować. Przez chwilę to było jak śmierć – a potem wszystko wróciło do życia” [1]
Niestety, ich drogi rozchodzą się. Zaczynają
się studia, nowe znajomości, oboje jednak cały czas pamiętają o sobie, a Cooper
docenia to, że Lil pokazała mu jak kochać wzgórza, jak kochać drugiego
człowieka i co znaczy być kochanym. Jednak w przeciągu kilkunastu lat wiele się
zmienia. Oboje układają sobie życie. Cooper pracuje jako policjant, później jako
prywatny detektyw w Nowym Jorku, ona natomiast kończy studia, robi doktorat,
podróżuje po świecie i zakłada wśród wzgórz rezerwat dla zwierząt. Staje się znaną
osobą, obrończynią dzikich zwierząt. Po latach Cooper powraca, by wesprzeć
dziadków, tak naprawdę szuka stabilizacji w życiu, ostoi, swojego miejsca na
ziemi. Spotkanie z Lillian jest nieuniknione. Wiedzą o tym oboje, ale czas zrobił
swoje i powrót do tego, co się utraciło może być na straconej pozycji.
Nie ma
sensu żebym streszczała książkę, ale autorka mocno rozkręca ciąg dalszy. Okaże
się, że Lil ma wroga, groźnego wroga, który wywołuje strach wśród miejscowej
ludności i prowadzi morderczą grę, w której tylko on ustala zasady. Lil jest
zagrożona, ale z pomocą przychodzi jej były policjant i przyjaciel Coop.
Początkowo właścicielka rezerwatu nie jest z tego powodu zadowolona, bo Cooper
szybko zadamawia się w jej azylu. Dochodzi do kłótni, sprzeczek, ale i
ciekawych dialogów. Były momenty, że nie mogłam powstrzymać śmiechu. Uwielbiam kąśliwe
dyskusje. Z czasem Lillian oswaja się z faktem, że Coop dba o jej
bezpieczeństwo.
„ – Coop, to nie... Tak nie można z wielu powodów. – Ściągnęła kurtkę i odłożyła ją. – Nie możesz tu mieszkać.– Nie mieszkam. Mam własny dom. Tu tylko będę spać przez jakiś czas.– To znaczy jak długo? To znaczy jak długo zamierzasz spać na mojej kanapie?Posłał jej leniwe spojrzenie i pociągnął łyk piwa.– Dopóki się nie poddasz i nie wpuścisz mnie do łóżka.– Och, jeśli tylko o to chodzi, nie ma problemu. Chodź prześpimy się ze sobą. A potem każde z nas będzie mogło wrócić do własnego, normalnego życia.– Dobra daj mi moment, tylko dopiję piwo.Chwyciła się rękami za głowę i okrążyła pokój.– Pieprzenie! – zawołała. – Pieprzenie, pieprzenie, pieprzenie!– Nazwałbym to delikatniej.” [2]
Jeśli chcecie się dowiedzieć jak
potoczą się losy Lillian i Coopera, kto stoi za zabójstwami w Black Hills i co oznacza przyjaźń na poziomie człowiek – zwierzę, to polecam
Wam tę powieść. Osobiście miałam wrażenie, że czytam jakiś scenariusz filmowy.
Po przydługawym wstępie moja wyobraźnia zaczęła mocno pracować, a Cooper...
mógłby stanąć gdzieś na mojej drodze.
Moja przygoda z twórczością Nory
Roberts na pewno nie zakończy się na tym tytule. Już mam w planach
przynajmniej trzy następne. Czarne
Wzgórza może i nie dostarczają jakiejś potężnej dawki emocji, ale czyta się
szybko i sprawnie. Cała historia jest mocno przewidywalna, ale jest w niej coś
takiego, że odbiorca staje się zachłanny i chce więcej. Mimo, że początek nie
zapowiadał się ciekawie, książka przypadła mi do gustu i pochłonęłam ją dosyć
szybko. Z czystym sumieniem mogę ją ocenić na mocną 4.
Ocena:
4/6
[1] Nora Roberts – Czarne Wzgórza,
Świat Książki, str. 61.
[2] j/w., str. 214.
To co napisałaś o książce oraz drugi cytat całkowicie mnie do niej przekonały ;)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę, chociaż w innej oprawie graficznej. Jeszcze jej nie czytałam, lecz zamierzam, dlatego cieszy mnie twoja pozytywna recenzja.
OdpowiedzUsuńja się z Norą Roberts nie mogę w ogóle porozumieć. robiłam podchody do jej serii kryminalnej, ale wypadła w moich oczach bardzo, bardzo średnio.
OdpowiedzUsuńDawno, dawno, przeczytałam jedną książkę Nory Roberts i pamiętam, że była to przeciętna przygoda, więc raczej ciężko mi będzie dać jej drugą szansę. Choć kto wie, po takich recenzjach może warto ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo się cieszę tak pozytywną recenzją. Książka już czeka u mnie na półce, na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam coś tej autorki i nawet mi się podobało. Muszę odświeżyć, może warto sięgnąć po "Czarne Wzgórza"...
OdpowiedzUsuńNora Roberts to jedna z moich początkowych autorek z którą miałam do czynienia jeszcze w bibliotekach. Świetna autorka, dawno jej nie czytałam a książka widzę robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńMam za sobą dwie książki N.R. - z serii o Boonsboro i bardzo mi się podobały, inne książki autorki jak na razie przede mną :)
OdpowiedzUsuń"Czarne wzgórza" uważam za jedną z lepszych książek Nory Roberts, które miałam okazję przeczytać. Te początkowe momenty, kiedy Lil i Coop byli dziećmi były po prostu urocze. W ogóle to lubię te wszystkie prologi, epilogi, wcześniejsze i późniejsze wydarzenia :))
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam zbyt wiele książek Nory Roberts, jednak te, które czytałam przypadły mi do gustu. Po "Czarne Wzgórza" też chętnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJestem własnie w trakcie czytania :D Książka jest genialna.Teoretycznie jest tam dużo miłości ,ale nie tylko."Czarne wzgórza" to nie jest typowy, przesłodzony harlequin.Przede wszystkim jest to pozycja opowiadająca o przyjaźni,zaufaniu.Rozwinęto tu wątek psychologiczny.Osobiście czasami przerażały mnie fragmenty opisujące psychikę człowieka, który kocha zabijać.GORĄCO POLECAM ;)
OdpowiedzUsuń