piątek, 15 listopada 2013

Znów jestem małą dziewczynką, czyli „Przepis na szczęście” – Katarzyna Michalak



„Katarzyna Michalak należy do najbardziej wszechstronnych polskich pisarek. Swobodnie porusza się między tak odmiennymi gatunkami jak, powieść obyczajowa, sensacja, erotyk i fantasy. W planach ma powieść historyczną i sagę rodzinną, a także scenariusz serialu” [okładka]
Na samym wstępie warto zwrócić uwagę na przepiękną, satynową okładkę. Subtelność i detale przywołują najmilsze wspomnienia, kojarzą się z domem i mamą, a stonowana kolorystyka dodaje tylko uroku. Wewnątrz również zobaczymy grafiki, które od razu wywołają uśmiech.

Taka przyjemność, jaką miałam podczas czytania Przepisu na szczęście jest wręcz nie do opisania. Pani Katarzyna Michalak sprawiła swoim czytelniczkom ogromną niespodziankę. Nie dość, że znów przeniosła nas do ulubionych miejsc i bohaterów, to jeszcze uraczyła nas niesamowitymi przepisami. Uwielbiam przepisy, uwielbiam książki kucharskie, ale Przepis na szczęście jest po prostu niezwykły. Receptury zawarte w książce są łatwe i przyswajalne, i przywołują wiele wspomnień. Dla mnie ta cudowna książka pachnie dzieciństwem i smakołykami ze stołu mamy, jest sentymentalną podróżą po najpiękniejszych wspomnieniach.

Katarzyna Michalak przenosi nas do dobrze nam znanego Wiśniowego Dworku, gdzie znów odwiedzimy Danusię, zaglądamy także do Nadziei i pewnego domku wśród wysokich drzew, w którym mieszkają Lila z małym Alusiem. Wracamy także do nadmorskiej Pogodnej, gdzie znów poznajemy wartość przyjaźni, a na sam koniec trafiamy na wigilijny wieczór do Ewy i jej poziomkowej krainy. To były cudowne spotkania, tak miło było dowiedzieć się, co się dzieje u ulubionych bohaterek, bo każda z nich szukała swojego przepisu na szczęście. Czy znalazła?
„Dziękuję ci, dobry Boże – wyszeptała z oczami pełnymi łez.
 – I tobie, gwiazdeczko. Jest jeszcze tyle marzeń do spełnienia...” [1]
Zarówno przepisy jak i dalsze losy bohaterek są fenomenalnie połączone. Czytelnik ma wrażenie, że jest przy stole razem z bohaterami, a jednocześnie czuje smak dzieciństwa. Czytając, czuje się zapach tradycyjnej ogórkowej lub ziemniaczanej, w oddali unosi się zapach sernika i słodkiej czekolady. Jest to rozkoszne uczucie.

Rzadko zdarza mi się zaznaczać kolorowymi karteczkami interesujące mnie fragmenty książek. W przypadku Przepisu na szczęście znalazłam swoje perełki, które od razu, wyraźnie zaznaczyłam i do których na pewno będę wracać. Z jednej strony przebrnięcie przez Przepis na szczęście było męką, bo cięgle były pobudzane moje kubki smakowe (oj, Ta Michalak;)), z drugiej strony, był to najwspanialszy wehikuł czasu, który przeniósł mnie do chwil niezwykłych, najbardziej wzruszających i niepowtarzalnych.

Przepis na szczęście ma dla mnie ogromną wartość sentymentalną, Oczywiście książkę oceniam na 6, ale w moim odczuciu jest poza jakąkolwiek skalą, bo autorka przywołała mnóstwo ciepłych wspomnień i znów stałam się małą dziewczynką, krzątająca się tuż obok mamy. Dziękuję.

Dziękuję Pani Katarzynie Michalak z tak cudowny prezent jakim jest  Przepis na szczęście

Ocena: 6/6

[1] Katarzyna Michalak – Przepis na szczęście, Wydawnictwo Filia, str. 224.

Poniżej trójsernik w moim wykonaniu :)


9 komentarzy :

  1. Ta ksiązka również mnie ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i również ją zachwalam. Ależ narobiła mi apetytu z tym ciastem:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Narobiłaś mi apetytu - na książkę i ciasto ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę, zazdroszczę. Mam w planach tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam twórczości pani Michalak, nawet chciała wypożyczyć w bibliotece ostatnio jej autorstwa, ale niestety wszystko wypożyczone, pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też ją mam, jestem ciekawa przepisów;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Polubiłam tę autorkę i chętnie poznam kolejne jej powieści :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś wciąż jestem zrażona do pani Michalak, ale ta ksiązka coraz bardziej mnie kusi!:)

    OdpowiedzUsuń