„Katarzyna Michalak należy do najbardziej wszechstronnych polskich pisarek. Swobodnie porusza się między tak odmiennymi gatunkami jak, powieść obyczajowa, sensacja, erotyk i fantasy. W planach ma powieść historyczną i sagę rodzinną, a także scenariusz serialu” [okładka]
Na samym wstępie warto zwrócić uwagę
na przepiękną, satynową okładkę. Subtelność i detale przywołują najmilsze wspomnienia,
kojarzą się z domem i mamą, a stonowana kolorystyka dodaje tylko uroku.
Wewnątrz również zobaczymy grafiki, które od razu wywołają uśmiech.
Taka przyjemność, jaką miałam
podczas czytania Przepisu na szczęście jest wręcz nie do opisania. Pani
Katarzyna Michalak sprawiła swoim czytelniczkom ogromną niespodziankę. Nie
dość, że znów przeniosła nas do ulubionych miejsc i bohaterów, to jeszcze
uraczyła nas niesamowitymi przepisami. Uwielbiam przepisy, uwielbiam książki kucharskie,
ale Przepis na szczęście jest po prostu niezwykły. Receptury zawarte w książce
są łatwe i przyswajalne, i przywołują wiele wspomnień. Dla mnie ta cudowna
książka pachnie dzieciństwem i smakołykami ze stołu mamy, jest sentymentalną
podróżą po najpiękniejszych wspomnieniach.
Katarzyna Michalak przenosi nas
do dobrze nam znanego Wiśniowego Dworku, gdzie znów odwiedzimy Danusię, zaglądamy
także do Nadziei i pewnego domku wśród wysokich drzew, w którym mieszkają Lila
z małym Alusiem. Wracamy także do nadmorskiej Pogodnej, gdzie znów poznajemy
wartość przyjaźni, a na sam koniec trafiamy na wigilijny wieczór do Ewy i jej
poziomkowej krainy. To były cudowne spotkania, tak miło było dowiedzieć się, co
się dzieje u ulubionych bohaterek, bo każda z nich szukała swojego przepisu na
szczęście. Czy znalazła?
„Dziękuję ci, dobry Boże – wyszeptała z oczami pełnymi łez.
– I tobie, gwiazdeczko. Jest jeszcze tyle marzeń do spełnienia...” [1]
Zarówno przepisy jak i dalsze
losy bohaterek są fenomenalnie połączone. Czytelnik ma wrażenie, że jest przy
stole razem z bohaterami, a jednocześnie czuje smak dzieciństwa. Czytając,
czuje się zapach tradycyjnej ogórkowej lub ziemniaczanej, w oddali unosi się
zapach sernika i słodkiej czekolady. Jest to rozkoszne uczucie.
Rzadko zdarza mi się zaznaczać
kolorowymi karteczkami interesujące mnie fragmenty książek. W przypadku
Przepisu na szczęście znalazłam swoje perełki, które od razu, wyraźnie zaznaczyłam
i do których na pewno będę wracać. Z jednej strony przebrnięcie przez Przepis
na szczęście było męką, bo cięgle były pobudzane moje kubki smakowe (oj, Ta
Michalak;)), z drugiej strony, był to najwspanialszy wehikuł czasu, który
przeniósł mnie do chwil niezwykłych, najbardziej wzruszających i
niepowtarzalnych.
Przepis na szczęście ma dla mnie
ogromną wartość sentymentalną, Oczywiście książkę oceniam na 6, ale w moim
odczuciu jest poza jakąkolwiek skalą, bo autorka przywołała mnóstwo ciepłych wspomnień i
znów stałam się małą dziewczynką, krzątająca się tuż obok mamy. Dziękuję.
Dziękuję Pani Katarzynie Michalak
z tak cudowny prezent jakim jest Przepis
na szczęście
Ocena: 6/6
[1] Katarzyna Michalak – Przepis na
szczęście, Wydawnictwo Filia, str. 224.
Poniżej trójsernik w moim wykonaniu :)
Poniżej trójsernik w moim wykonaniu :)
Ta ksiązka również mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuńCzytałam i również ją zachwalam. Ależ narobiła mi apetytu z tym ciastem:-)
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi apetytu - na książkę i ciasto ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, zazdroszczę. Mam w planach tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości pani Michalak, nawet chciała wypożyczyć w bibliotece ostatnio jej autorstwa, ale niestety wszystko wypożyczone, pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTeż ją mam, jestem ciekawa przepisów;)
OdpowiedzUsuńPolubiłam tę autorkę i chętnie poznam kolejne jej powieści :)
OdpowiedzUsuńJakoś wciąż jestem zrażona do pani Michalak, ale ta ksiązka coraz bardziej mnie kusi!:)
OdpowiedzUsuń